aplikacja / konsystencja / krycie:
Obie szminki są kremowe, nie jedwabiste, ale nie sprawiają większych trudności przy nakładaniu. Krycie jest średnie, ale też na takie się nastawiałam. Beż jest prawie idealnie w kolorze moich ust, delikatny, satynowy. Róż jest chłodny, perłowy i polubiłam go od pierwszego nałożenia.
trwałość / działania niepożądane ;)
Jeśli chodzi o trwałość, to nie zauważyłam różnic między odcieniami - obie szminki na moich ustach wytrzymują około 2 godzin (bez jedzenia i picia), czyli szału nie ma ;) Poza tym, nie nałożone na balsam/odżywkę, bardzo wysuszają - podobnie jak Inglotowe błyszczyki Sleeks - więc albo coś jest na rzeczy, albo mam dziwne usta :))
przejdzmy do prezentacji:
INGLOT Lipstick 220 - beż
INGLOT Lipstick 237 - chłodny róż
Cena sklepowa to około 20zł, ja swoje upolowałam na Allegro za śmieszne pieniądze i tylko dlatego nie żałuję zakupu ;) Wielkim plusem niewątpliwie jest porządne metalowe opakowanie, które daje gwarancje, że produkt nie rozleci nam się po upadku na podłogę (sprawdzone! ;))
Ja nie lubię pomadek z tej serii, lepsze już są żelowe i z serii matowej.
OdpowiedzUsuńTa beżowa jest śliczna :d dodaję się do obserwatorów i zapraszam do mnie ^^
OdpowiedzUsuńOooo super są, lubię takie jasne... Do inglota nie mam przekonania, ale raz się żyje ;)
OdpowiedzUsuńMasz śliczne usta :D Chciałabym takie :)
jestem zadowolona z tych pomadek, lubię :)
OdpowiedzUsuńładne kolory wybrałaś:)