środa, 29 lutego 2012

INGLOT face blush nr 99, czyli: jak straciłam czujność i złapałam łososia ;))



 Róż ten nabyłam chyba w przypływie pomroczności zakupowej. Zamarzył mi się nagle w zeszły piątek jakiś smakowity delikatesik i, straciwszy czujność. całkowicie oddałam się w ręce Pani Konsultantki i Światła Salonowo-Inglotowego.



 Róż sam w sobie jest piękny. Cieplutka, delikatna brzoskwinka. Złote drobinki minimalnie rozświetlają poliki. W sztucznym świetle Galerii wyglądał przecudnie!



Jednak na co dzień, co przecież było bardzo łatwe do przewidzenia, okazał się dla mnie zdecydowanie zbyt ciepły. 
I prawdopodobnie znajdzie się wkrótce w dziale wymiankowym, a ja może kiedyś przestanę w końcu kupować kosmetyki pod wpływem chwili! :)

cena w salonie Inglot: 19zł

Na zdjęciu poniżej, w towarzystwie mego rudawo-mysiego odrostu, oświetlony na chłodno lampami fotograficznymi, prezentuje się o dziwo całkiem dobrze. Na jednym, jedynym zdjęciu. Z 12 zdjęć twarzy, które zrobiłam w celu prezentacji różu :))))


To co? Byłaby jakaś Ciepłolica (lub nie:) Pięknota zainteresowana tym maleństwem? :)

piątek, 24 lutego 2012

Czerrrwony Piątek, czyli zoom na usta :))



podkład - Rimmel - Match Perfection Gel 'ivory'
tusz - Lancome - doll eyes
usta - szminka Clinique 'all heart' + błyszczyk Essence 'on your gracile tiptoe'

Jakoś tak mnie coś dziś naszło na usta mocno rzucające się w oczy... ;>

W sumie to na palcach obu rąk mogę policzyć ile razy miałam na ustach czerwień, hmm...
Co myślicie? :)))

wtorek, 21 lutego 2012

MAC Mythical eyeshadow + dzienniak w różo-rudościach :)


Jak już wiecie, dostałam tego rudaska w wymieniajce od Krzykli. :) 






Cień jest dość twardy, nie pyli się i nie osypuje z pędzla. Bez bazy nienachalny, na bazie nabiera intensywności. Cieniować daje się z łatwością. Trwałość bez zarzutu - nie rusza się z powieki aż do demakijażu.

cena - 69zł
Porównując - cienie Inglota są 2-3 razy tańsze, to fakt. Jednak osobom takim jak ja, które są uczulone na Inglotowe czerwienie, pomarańcze, róże, fiolety i niebieskości, pozostaje tak naprawdę niewielki wybór kolorów niestety.
I dlatego, jeśli będę miała taką możliwość, nie omieszkam wypróbować innych MACzków :)


solo / na bazie Artdeco






- podkład Rimmel Match Perfection - ivory
- róż Flormar - 45
- błyszczyk Essence - on your gracile tiptoe
- cień MAC Mythical + Inglot double sp 458
- tusz Lancome Doll Eyes

niedziela, 19 lutego 2012

TIMOTEI Organic Delight szampon + odżywka, czyli: moje włosy wolą silikony!


 Zestaw ten rzucił mi się w oko jakoś na początku stycznia, w Rossmannie. Skończył mi się szampon, a odżywki zostało na jedno mycie. I jakoś tak, znienacka, przypomniało mi się co gdzieś kiedyś wyczytałam. Że silikony na cienkich włosach robią więcej szkód niż pożytku, że obciążają, przetłuszczają i w ogóle robią jakąś ogólną masakrę. I choć w życiu moim cieniasom krzywdy nie zrobiły, to pomna tych słów postanowiłam mym biednym włosom pomóc i uratować je powyższym cudem do włosów suchych i zniszczonych (w moim przypadku rozjaśnianiem).

TUTAJ możecie je znaleźć i przeczytać co mówi o nich producent i ile kosztują.

 Ogólnie rzecz biorąc są to "produkty do włosów zniszczonych i suchych, które od natury potrzebują nawilżenia i naprawy struktury włosa (...). Rewitalizuje zniszczone matowe włosy (...). Wszystkie produkty z linii Organic Delight pozbawione są parabenów, silikonów, siarczanów i barwników, a ich formuła jest w 95% biodergradowalna, 99% wszystkich składników jest pochodzenia naturalnego, 10% pochodzi z upraw ekologicznych, 100% naturalna kompozycja zapachowa."

 No i wszystko niby pięknie. Ale na moje włosach KOMPLETNIE nie zrobiło to wrażenia! :)

 Po pierwszym użyciu, gdy szampon się nie pienił, a włosów z nałożoną odżywką nie mogłam przeczesać palcami pomyślałam, że coś jest nie halo. No ale, pomyślałam po chwili, przecież to nasz pierwszy raz z Samą Naturą, więc przetrwamy, poużywamy i będziemy super zadowoleni. Ja i moje włosy. Że porzuciliśmy tę Paskudną Silikonowoparabenowonienaturalną Dotychczasową Pielęgnację!


niepieniący się naturalny szampon
tępa naturalna odżywka
 Nic podobnego. Włosy z każdym myciem stawały się bardziej sianowate, tępe i matowe! A ja wkurzona, że zafundowałam im coś takiego.

 Pewnie są osoby, którym ta linia przypadnie do gustu, ja jednak pozostanę poza tą grupą. Nie wiem, być może po którymś z kolei opakowaniu włosy polubiłyby się z tą całą naturą i dogłębnym oczyszczaniem, jednak mnie się chyba nie chce ich do tego zmuszać.

 Bo ja lubię pieniące się szampony i śliskie odżywki. Dzięki którym od bardzo długiego czasu nie używam grzebieni ani szczotek do włosów, bo jeszcze mokre włosy mogę przeczesać palcami i pozostawić do wyschnięcia, a potem tylko musnąć je jedwabiem czy olejkiem. Bo nie każdym suchym i zniszczonym włosom potrzeba natury. Tak uważam i już. :)


p.s. Szampon nie nadaje się do prania pędzli, bo stają się tak samo tępe jak moje włosy, za to rewelacyjnie sprawdza się w czyszczeniu BeautyBlendera, wymywa nawet najbardziej uparty podkład, polecam! :D

sobota, 18 lutego 2012

FLORMAR Terracotta Blush-On, czyli rumieńcowo przedwiosennie :))


Przechodząc parę dni temu koło Flormarowej wyspy poczułam nieodpartą chęć na nowy róż. Gdyż jak powszechnie wiadomo - róży nigdy dość :)


Opakowanie jest porządne, plastikowe. Zamknięcie jest bardzo porządne, aż grozi połamaniem pazurów przy pierwszej próbie otwarcia :D Potem się lekko wyrabia, nie traci jednak na solidności.


 Mój kolor to 45 i jest wydaje mi się najbardziej neutralny, nie jest ani zdecydowanie chłodny ani ciepły, ani ceglasty ani lalkowy. W opakowaniu może lekko przerażać, natomiast nałożony na skórę jest bardzo delikatny.



Róż jest twardy, trochę ciężki do nabierania, a  przy tym dość mocno pylący. Nakładam go delikatnym pędzlem z EDM. Czasami muszę machnąć parę razy, żeby uzyskać zadowalający mnie efekt, co odbieram na plus, bo wolę stopniować efekt niż pacnąć sobie od razu plamę na polik :))




 Mieniące się drobinki wydają się być mocno widoczne, jednak na twarzy dają jedynie leciusieńki glow, widoczny właściwie tylko w słońcu.


 cena 34,90zł
do kupienia w niektórych miastach - lista wysp/sklepów Flormar
 i na Allegro


- podkład Rimmel Match Perfection - ivory
- róż Flormar - 45
- błyszczyk Essence - on your gracile tiptoe
- cienie Inglot - matte 353, double sp 456, matte 360
tusz Estee Lauder Sumptuous

czwartek, 16 lutego 2012

efekty wymianki z Krzyklą :)


Wczoraj przyleciała do mnie wymieniajka od Krzykli :)))

Prawda, że smakowita? :)

Produkty włosowe były w akcji już wczoraj, a dziś rano bliżej zapoznałam się z cieniem... mru! :)))
Dzięki, Justyna! :)


Cień już obfocony, makijaż też, więc w najbliższej przyszłości spodziewajcie się MACzkowego postu :) 

A już dzisiaj wieczorem, jak tylko się ogarnę, to wrzucę nowe rzeczy do działu wymiankowego - będzie coś dla obecnych lub przyszłych miłośniczek Guerlain'a i dla fanek lakieru z Box of Beauty :)))

wtorek, 14 lutego 2012

KISSBOX w lutym, czyli kilka cudeniek i dwie kluchy ;)


Do domu pędziłam dziś z wywieszonym jęzorem, bo wiadomo, kurier nie poczeka! A po drodze musiałam jeszcze wysłać wymieniajkę dla Krzykli :)))

No ale zdążyłam! I mam! :))


 W pudełeczku tym razem mamy cztery smakołyki, dwie kluchy i serduszkową ogrzewajkę, czyli razem 7 produktów :))




Od lewej: 
* smakołykowy krem złuszczający BANDI (nie wytrzymałam do nocy i już teraz zaczęłam złuszczanie i wygładzanie mojej skóry, krem ma cudny zapach! :))
* kluchowaty błyszczyk ISA DORA (mnie trafił się kokos, ych... nielubięnielubię... + jego konsystencja... czy IsaDory tak wyglądają nomalnie? jak kluski z mlekiem?...)
* kluchowaty tusz do rzęs ISA DORA (kilka zbliżeń w dalszym ciągu programu - tylko dla osób o mocnych nerwach ;)))))
* smakołykowy olejek do włosów AMARGAN (właśnie mam go na umytych włosach - pięknie pachnie:))
* smakołykowy krem do przesuszonej skóry dłoni i stóp HUDOSIL (pachnie neutralnie, ma perłową konsystencję i zostawia fajny nawilżający film na dłoniach - to lubię! :))
* saszetki do włosów JOHN FRIEDA (w tle, to fioletowe ;) - serum regenerujące do włosów suchych i zniszczonych sobie wykorzystam, a szampon i odżywkę do włosów kręconych oddam chyba siostrze ;)) nie wiecie może w jakim celu wypełniałyśmy kissboxowe profile urodowe?... czy ja wyglądam jakbym miała kręcone włosy?! ;)))
 * serduszkowo-kisskowy ogrzewacz kieszonkowy (gdzie byłeś ogrzewaczu, gdy było -21 nad morzem?? :))


Poniżej zbliżenie na tusz ISA DORY pierwszy raz wyjęty z opakowania - przerażający widok, no nie? :D
Chyba coś się komuś mocno popiętroliło, bo jeśli ten produkt ma nas zachęcić do ich firmy to ja dziękuję za taki marketing! :D
Ja w każdym razie go do oka nie przyłożę, bo sądząc po wyglądzie szyjki nie mam żadnej gwarancji, że ktoś już go do swego oka nie przytykał. Kilkakrotnie. ;]



 I na koniec lista szczegółowa:


No i co Wy o tym wszystkim myślicie? :)

Mnie się Box BARDZO podoba! Poza wpadką ID i niedobraniem włosowych saszetek reszta jest idealna! :)))

poniedziałek, 13 lutego 2012

DOUGLAS Box of Beauty luty 2012, czyli przegląd niebieskiej paczuchy, swatche i kilka słów :))


Pudełeczko kliknęło mi się w zeszły wtorek, w środę zrobiłam przelew, w czwartek paczucha została wysłana z Niemiec, a dziś wylądowała u mnie :)
  
Wiedziałam tylko, że w boxie będzie błyszczyk BeYu Heartbreaker Lip Gloss (mnie trafił się kolor 22) i mini lakier Max Factor (ja ciemnych lakierów nie używam, więc pewnie znajdzie się on w zakładce wymiankowej :) ) No i że mini produkty będą od Boss'a, Dsquared'a i Clarins'a. I to tych miniaturek byłam ciekawa najbardziej :D 
Aha, do przesyłki mogłam dobrać jeszcze 2 darmowe próbki zapachów - trafiły mi się: męski "Grey Vetiver" od Toma Forda i damski zapach w zawieszce "Pussy Deluxe" - słodziak! :)))

Rzut okiem na zawartość:



Pudełeczko z wysuwaną szufladką jest świetnym pomysłem, uzbieram kilka i zrobię sobie komódkę :D



 Pełnowymiarowe lakier i błyszczyk:









Błyszczyk BeYu - 5ml - jest delikatny, mieni się różowo-fioletowymi iskierkami. Drobinki nie są jakoś szczególne wyczuwalne, a błyszczol nie jest klejuchem, więc pozytywnie :)


Mini-produkty:


 Męski żel pod prysznic - DSQUARED "Potion" 30ml - bardzo podoba mi się fakt, że w paczuszce znalazło się coś dla Mojego Mężczyzny, i to dzień przed Walentynkami :))


Zapachowa zawieszka Pussy Deluxe - dla kociary nie lada gratka :D


 Clarins - krem do rąk, 8ml


BOSS Orange - balsam do ciała 50ml - kocham, uwielbiam ten zapach! Perfum używam wiosną i wczesnym latem, więc ten element paczuszki najbardziej mnie chyba ucieszył, bo wiosna już niebawem, co nię? :D

No i co Wy na to? 
Warto czy nie warto za 40 dyszki + przesyłka kurierska z Niemiec 13,50? :))


p.s. A już jutro dostaniemy KissBoxy, wiecie?! :D Zamawiałyście w tym miesiącu? 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...