sobota, 30 czerwca 2012

limitowane nabytki od Catrice i Essence na zdjęciach i w makijażu :)


 Albo mi się wydaje, albo te limitowanki są coraz mniej kuszące. Tym razem w oko wpadły mi tylko owocowe balsamy do ust z serii Essence Fruity i różane ombre - Catrice, seria Revoltaire.



 Balsamy delikatnie pachną, nadają lekki połysk i kolor. Są bezsmakowe i nie wysuszają ust. Opakowanie jest solidne, zamykane na klik. Dla mnie bomba :)



 Róż ma delikatne rozświetlające drobinki, które po nałożeniu na twarz nie są widoczne. W zależności od potrzeb możemy strzelić sobie poliki brzoskwiniowo- lub koralowo- różowe :)


 Skusiło Was coś z tych limitowanek? :)

 ***


podkład MARY KAY timewise /cera mieszana - ivory 5
róż CATRICE Revoltaire - C01 colour bomb
balsam do ust ESSENCE Fruity - 02 very cherry
kredka do brwi CATRICE - date with ash-tone
cień CATRICE - c'mon chameleon

środa, 27 czerwca 2012

przedłużanie 1:1, czyli rzęsy na lato :)))


Co prawda do mojego urlopu jeszcze (niecałe) 3 tygodnie, ale ja nie mogłam już dłużej czekać :))
 Myślałam o nich od kilku miesięcy, od czasu gdy robiąc zakupy w pewnej aptece zakochałam się od pierwszego wejrzenia w rzęsach farmaceutki. Natychmiast zaciągnęłam Ją w kąt by wypytać o szczegóły i namiary :))) Okazało się, że dziewczyna regularnie robi rzęsy u Pani Róży (ROSE LASHES [KLIK!]), która te cuda czyni tuż-tuż, 10 min od mojego domu :))))

Ja zdecydowałam się na rzęsy jedwabne, na pierwszy raz Róża dobrała mi rzęsy nie za długie (od 7 do 11mm), żeby nie było szoku :) Ale szok i tak był! I wielki banan na twarzy gdy po blisko 2 godzinach otworzyłam oczy :))) 

przed
po :)))

Sam zabieg jest bezbolesny, leżenie z zamkniętymi oczami rozleniwia i relaksuje
 (chociaż niektórym może przeszkadzać dość mocno drażniący nos zapach kleju, przypominający mi trochę "zapachem" super-glue), ale ja już po godzinie zaczęłam się kręcić, bo nie mogłam się doczekać efektu :))


Przez 24h od założenia rzęs nie należy moczyć i nagrzewać, czyli lepiej nie korzystać z basenu, sauny czy solarium. Po tym czasie ich pielęgnacja jest banalnie prosta: należy przeczesywać je czystą szczoteczką, gdy będą tego wymagać, czyli się poczochrają, nie używać kosmetyków do demakijażu zawierających tłuszcz, i oduczyć się spania na twarzy jak to miewam w zwyczaju :D

Do demakijażu Pani Róża poleciła mi (i pierwszą buteleczkę ofiarowała w prezencie:)) Rossmanowy preparat Rival de Loop [KWC KLIK!
 

Kosz pierwszego zakładania to 250zł, natomiast za dopełnienia, w zależności od czasu który upłynie i ilości rzęs które stracimy, trzeba będzie zapłacić od 90zł (do 2 tygodni) do 160zł (po 5 tygodniach).

Ja na tę chwilę jestem baaardzo zadowolona, bo takie rzęsy to wielka wygoda - wreszcie wstając rano z łóżka od razu mam wyraźne ślepia! Moje poranne malowanie polega teraz teraz na wyrównaniu buzi podkładem bądź korektorem i lekkim przyciemnieniu dolnej powieki - w 3 min jestem gotowa :) 
No i wreszcie na plaży będę miała firany, a nie rozmazane plamy tuszu w kącikach oczu :))))

Opowiadajcie co myślicie o takich rzęsiska :)
 Zdecydowałyście się kiedyś? Macie w planach? 


niedziela, 24 czerwca 2012

GUERLAIN METEORITES summer 2012 - Emilio Pucci PERLES D'AZUR, czyli dużo kulasowych zdjęć + makijaż :))


Temat zakupu przeze mnie letnich kulasów omówiłyśmy pod wczorajszym postem :D a dzisiaj czas na zdjęcia, gdyż Emilka Pućkowa jest wybitnie fotogeniczna :))) Enjoy!








pyłek wymieciony z dna puszki, duuużo pyłku :)

cena w Sephorze: 219zł


podkład Givenchy Photo Perfexion Light - 04
puder Guerlain Meteorites Pressed 02 + Emilio Pucci Perles d'Azur
pigment Inglot - 181, cień Inglot - ds 467+matte353
cień Lucy Minerals - royal purple
tusz Lancome Doll Eyes
kredka Bourjois khal&contour - black
róż Essence Marble Mania - swirlpool
szminko-błyszczyk Celia - 603

sobota, 23 czerwca 2012

Sephora welcome to, czyli: jak słabym jestem człowiekiem...


O tym, że Meteoryty działają na mnie jak kocimiętka - wiemy. O tym, że czczę je przez pierwszy okres posiadania - wiemy. O tym, że po niedługim czasie puszczam każdą puchę w świat - wiemy. O tym, że kolejnych nie potrzebuję testować - też wiemy!

I co z tego wynika?

Ano to, że gdy chcąc kupić TYLKO olejek brązujący PRZYPADKIEM spojrzymy na stand Guerlaina i zobaczymy, że Emilka Pućka stoi podstępnie gapiąc się prosto na nas tymi lazurowymi ślepiami, to WIEMY, że jesteśmy stracone! 
Rozum przegrywa z sercem. 
Trudno.

:))))))))))

wtorek, 19 czerwca 2012

Yes To Tomatoes, czyli wykończyłam pomidorrra :)



 Na początku kwietnia pokazywałam Wam moje małe sephorowe zakupy. Był wśród nich dzisiejszy bohater - Yes To Tomatoes - nawilżający, uspokajający krem do skóry mieszanej/tłustej. Zaczęłam go używać na początku maja, aplikowałam na twarz, szyję i czasami dekolt, a dopiero dzisiaj wypompowałam z niego ostatnie krople pomidorowej krwi, jest więc niemożliwie wydajny.


pusto :(


Opakowanie jest plastikowe, ma pompkę typu airless, zużywamy więc kosmetyk do samego końca. Zapach jest lekko pomidorowy, słodkawy, po nałożeniu szybko się ulatnia. Konsystencja jest dość treściwa, jednak po rozsmarowaniu krem traci na gęstości i jest bardzo przyjemny w aplikacji. Szybko się wchłania, nie zostawia tłustej ani lepkiej warstewki, świetnie nadaje się pod makijaż (u mnie między nałożeniem kremu a nałożeniem podkładu mija max 10min).

Działaniem jestem zachwycona.
Wiosną przeżywałam nalot bolesnych guli, skórę twarzy i dekoltu miałam w stanie fatalnym. Ponad miesiąc używania Pomidorka uspokoił ją i ukoił. Wypryski pojawiają się naprawdę rzadko, a skóra jest dostatecznie nawilżona.

[KLIK] do KWC

cena w Sephorze: 99zł / 50ml




Używacie kosmetyków z serii Yes To...?

piątek, 15 czerwca 2012

ESSENCE A New League soft touch eyeshadow - czyli cienie nie do zdarcia + makijaż :)


 Puder z tejże limitki Essence pokazywałam Wam TUTAJ i odgrażałam się, że wrócę do Rossmanna po cienie, których trwałość testowałam na dłoni - były nie do starcia :) No i wróciłam po dwa słoiczki, po niecałe 12zł za jeden :))



 Opakowania są pozaklejane, mamy więc pewność, że żadne paluchy nie maczały się w naszych cieniach. Słoiczki są z grubego szkła, co mnie bardzo odpowiada, bo wiem, ze jak spadną to nie narobią szkód jak kruche pojemniczki plastikowe, które złośliwie pozwalają aby mieszkające w nich dotychczas cienie spadając zapaskudziły caaaałą podłogę ;)))


01 my caddy in the wind
03 oh de prep

 Cienie są plastyczne, łatwo się rozcierają i mieszają ze sobą. Po nałożeniu na powiekę dość szybko zastygają i wytrzymują aż do demakijażu (na bazie Artdeco). Rewelka na lato, gdy pudrowe cienie trochę mnie męczą :)

I makijaż: 
(cienie zmiksowane eksperymentalnie :)


podkład MARY KAY timewise /cera mieszana - ivory 5
cienie ESSENCE ANL 01 my caddy in the wind + 03 oh de prep
tusz LANCOME doll eyes
kredka BOURJOIS khol & contour
bronzer ESSENCE a new league
pomadka ochronna BEBE waniliowa
Lubicie cienie w kremie? :)

wtorek, 12 czerwca 2012

Celia nude 603 & 605, czyli prezentowe love :D


Od wczorajszej wizyty na poczcie pomykam z bananem na twarzy. I z nowymi smakołykami :D Albowiem odebrałam paczuchę od mej cudnej Kasi(Obsession - KLIK!), z okazji bez okazji  - a takie jak wiadomo są najfajniejsze :D

Zobaczcie jakie piękne zawiniątko :)


 A zawartość jeszcze piękniejsza :)))
Kaś przysłała mi dwie nudne Celiowe pomadko-błyszczole i brzoskwiniowy letni lakier do pazurrrów mych :)


Numerki szminek na zdjęciu, a lakier to ados summer time nr 18 :)





 Kolor jaki pomadki dają na ustach faktycznie jest dużo jaśniejszy niż mogłoby się wydawać patrząc na kolor sztyftu. Na poniższym zdjęciu nałożyłam ich na rękę nieprzyzwoicie dużo :)


 Szminko-błyszczyki pachną owocowo, mają kremową konsystencję, lekko błyszczące wykończenie i delikatnie kolorując nawilżają usta widoczne poniżej :))


Obs - dziękuję Ci, że tak fajnie rozpoczęłaś mi tydzień :))) :*

sobota, 9 czerwca 2012

KOBO pure pigment 403 true red, czyli dzikie oko na Euro ;))


Co tu dużo mówić - potrzebowałam wczoraj czerwieni na oko i na poliki Lubego :) 
A pigmenty Kobo są teraz w Naturze w promocji -30%, czyli kosztują chyba około 6 czy 7 zł (termin ich przydatności kończy się bowiem w październiku b.r.), więc capnęliśmy co było najtańsze :D

Obawiałam się, że nie ponoszę sobie narodowego makijażu zbyt długo, bo czerwone barwniki np. w cieniach Inglota robią mi  wielkie kuku na powiekach. Ale okazało się, że po 6 godzinach moje ślepia były wciąż w doskonałej nieswędzącej kondycji, a rano nie miały obwódek opuchniętych jak koła ratunkowe. 




 Pigment jest matowy, mocno nasycony, świetnie trzyma się na bazie Artdeco. Radzę robić oko przed nałożeniem podkładu, gdyż osypuje się jak wściekły. Chłopisko me nosiło go na poliku i oczywiście w szale porozmazywało dokumentnie :D ale u mnie trzymał się idealnie aż do demakijażu. Ze zmyciem go micelem Biodermy nie miałam problemu.




No i flagowe oko na dziko:


podkład RIMMEL Match Perfection gel - ivory
róż ESSENCE Marble Mania - swirlpool
biały cień INGLOT -373
czerwony pigment KOBO - true red
pomadka CLINIQUE - all heart
kredka do brwi CATRICE - date with ash-tone
tusz LANCOME doll eyes
żelowy eyeliner ESSENCE

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...