poniedziałek, 10 marca 2014

jasnoróżowo na matowo, czyli róż Inglot nr 72



Róże to coś, co z mazideł okołotwarzowych malowajki lubią najbardziej (no dobra, najbardziej zaraz po błyszczykach). Zwłaszcza róże chłodne. I takiż jest Inglotowy maluch z numerkiem 72, który przyleciał do mnie z wyprzedaży u Patrycji.




Róż jest matowo-satynowy, drobniutko zmielony, baaardzo delikatny - chyba nie sposób zrobić sobie nim rumianego placka na twarzy. Trzyma się przyzwoicie nawet na pokrytym tylko warstewką podkładu, niezmatowionym pudrem poliku. Estetycznie znika z twarzy, wieczorem prawie nie ma po nim śladu.


podkład - The Balm Balmshelter Light
korektor - Helena Rubinstein Magic Concealer 01
tusz - Lovely Pump up Mascara
cień - Inglot matte 329
róż - Inglot 72
błyszczyk - MAC Lovechild


Taki o, delikatesik na wiosnę. Lubię to!

17 komentarzy:

  1. Bardzo ładny i naturalny róż :)

    OdpowiedzUsuń
  2. miałam, ale diabelstwo szybko się kończy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. liczę, że przy moim powolnym zużywaniu trochę mi posłuży:)

      Usuń
  3. Fajny kolorek :) ale dla mnie osobiście chyba byłby za słodki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciekawi mnie jak będzie wyglądał na trochę opalonej skórze, wydaje mi się, że wtedy efekt będzie mniej cukierkowy:)

      Usuń
  4. Daje bardzo ładny i naturalny efekt!

    OdpowiedzUsuń
  5. ale wiosenny kolorek ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ładny kolor, daje zalotny efekt;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ładny, delikatny kolor :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ślicznie Ci w nim, ja również lubię takie żywe odcienie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ładny kolor, bardzo Ci pasuje :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo dobrze, świerzo wygląda.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...