niedziela, 29 stycznia 2012

problem z blogrollem, pomożecie?


Myślałam, że to tylko chwilowy blogerowy problem, ale trwa już od ponad dwóch tygodni. Przestał więc być chwilowy, a zaczął być irytujący.

Nie mogę dodawać Waszych blogów do blogrolla.
Kliknięcie "obserwuj" nie daje nic, niby dodanie jest potwierdzone, ale blog nie zostaje zapisany. Dotychczas rozwiązaniem było wejście w zakładkę "projekt" i dodanie linka w oknie konfiguracji, jednak i to szlag trafił. Dodać adres mogę, owszem, natomiast kliknięcie "zapisz" powoduje, że okno zawiesza się w momencie, który widzicie na screenie. I nic. Blog nie zostaje dodany. Licznik zatrzymał się na magicznej liczbie 404 obserwowanych blogach. Może jest jakiś limit?

Widzę, że mi obserwatorów przybywa, więc inne blogi nie mają tego problemu, nie wiem więc co dzieje się z moim :( Miała któraś z Was taki problem? A może ma nadal? Macie na to jakieś rozwiązanie? Bo ja już wyczerpałam chyba wszystkie pomysły...


edit, 06.02.

 dodawanie zaczęło działać w miniony weekend - nie mam pojęcia czy zdecydowały o tym jakieś moje skumulowane działania, czy blogger się nareszcie ogarnął, ale działa i to najważniejsze ;) zainteresowanych wysyłam do komentarzy poniżej, tam znajdziecie kilka pomysłów i rad bloggerek :)

sobota, 28 stycznia 2012

na własne oczy: CHANEL Inimitable Intense 20 brun + słoneczny makijaż na mróz :)


Po przetestowaniu kilku miniaturek, zdecydowałam się na zakup pełnowymiarowego Chanelka. A jako, że miałam zniżkowe kupony do Sephory jeszcze z poświątecznych zakupów, a dodatkowo moja konsultantka dorzuciła mi niemałą zniżkę, to nabyłam go za ciut ponad stówkę, zamiast 140zł :))) Dziękuję!



Zdecydowałam się na kolor brązowy, bo ileż można mieć czarnych tuszy? :)



Ten tusz jako jeden z niewielu daje mi efekt taki jak lubię - zagęszczonych, średnio rozczesanych, teatralnych rzęs. Nie osypuje się, nie kruszy, świetnie zmywa micelkiem Biodermy czy AA. Tusz jest jeszcze bardzo świeży, więc trochę z nim walczę, ale już za chwilkę będzie idealny :)

jedna warstwa
dwie warstwy

Jako bonus - mój dzisiejszy rozświetlający maczek na słoneczny spacer przy 12 stopniowym mrozie :))


- podkład - Missha M PC  #21
- puder - Guerlain Meteorites Compact - 02 Teint Beige
 - bronzer - Terracotta Light 01 blondes 
- jako rozświetlacz - cień Lucy Minerals - Sunkissed
- cienie - Inglot - double amc 53, double sp 456, matte 353
- kredka do oczu - MUFE Aqua Eyes - white 14L
- błyszczyk - Stila - infused with happiness
- tusz - Chanel Inimitable Intense 20 brun

sobota, 21 stycznia 2012

Beauty Blender, czyli malowajkowa przygoda z jajem :)


Jak już wiecie z notki rozdaniowej, duet jajeczny doleciał do mnie w ostatnim dniu zeszłego roku. Jaja zamówiłam 2 dni wcześniej i szczerze powiedziawszy nie wierzyłam, że tak szybko będą w moich rękach. Wybrałam opcję dostawy do paczkomatu InPost i być może dlatego odbyło się to tak szybko :)

klik na zdjęcie przenosi do jajecznego sklepu :)


 Testowanie rozpoczęłam natychmiast po rozerwaniu na strzępy kartonika :D
Jajeczko w stanie surowym jest malutkie i intensywnie różowe. Po namoczeniu nabiera sprężystości, traci trochę na kolorze i jest prawie półtora raza większe :)



po lewej Wasze jajo rozdaniowe, po prawej moje napuszone :)





 Nie używam go codziennie, dlatego postanowiłam poczekać z recenzją aż użyję go co najmniej 10 razy, żeby mieć jako taki pogląd.
I cóż mogę powiedzieć... Jajo jest świetnym aplikatorem! Przygotowanie go do pracy zajmuje minutę, a efekt jaki uzyskuję na buzi jest nie do powtórzenia palcami czy pędzlem :)

Używałam już jaja do kremów BB (Missha PC, Lioele TtS, Baviphat), do kremu tonującego (Stila Sheer Color), podkładu płynnego (L'Oreal True Match) i kompaktu (Neutrogena Healthy Skin). Nakładałam nim róż w musie (Maybelline), żelu (Essence VL) i kamieniu (Inglot), oraz bronzery (Kobo, Essence Into the Wild, Terracotta Guerlaina). Działa w każdym przypadku.
Jeśli chodzi o podkłady, to najlepsze efekty widzę przy płynnym i kompaktowym, ciężkich we współpracy - użycie jaja w tych przypadkach daje bardzo naturalny efekt, nie ma żadnych problemów z aplikacją, smug, plam itp. Podobnie jest w przypadku żelowych / kremowych róży czy bronzerów - nie ma siły zrobić sobie nimi krzywdy gdy aplikujemy je jajeczkiem, no chyba, że przesadzimy z ilością.

Jak przebiega aplikacja chyba wszystkie wiecie:
* moczymy jajo w chłodnej wodzie
* wyciskamy nadmiar wody (gąbka ma być wilgotna, nie mokra!
* jajo puchnie i jest gotowe do działania :)
 * porcję podkładu wyciskam sobie na rękę i palcami ciapię w czterech strategicznych miejscach (polik, polik, broda, czoło) i dopiero wtedy rozstęplowuję jajem po całości
albo
* maczam BB w podkładzie i nim wykonuję cały proces nakładania i stemplowania. 
(wolę sposób pierwszy, bo wydaje mi się, że gąbka chłonie wtedy jeszcze mniej produktu niż zwykle :)

Czyszczę jajo sposobem pokazanym w tym filmiku, wyciskając zabrudzenia wraz z pianą. Mam wrażenie, że czubeczek jajka jest bardziej delikatny niż jego reszta i w tym miejscu staram się uważać, bo boję się, że może się urwać. Do mycia używam delikatnego szamponu dla dzieci. Specjalistycznego płynu nie kupowałam.

BB po 10 użyciaciach - widoczne są też już zmiany w strukturze gąbki
 Nie będę Was na pewno przekonywać, że podkład nałożony jajem wygląda lepiej czy gorzej niż nałożony palcami lub pędzlem, że jest wart tych pieniędzy lub nie, bo to musicie ocenić same.
Nie jest to na pewno niezbędnik, zwłaszcza jeśli używacie kosmetyków lekkich, łatwych i przyjemnych. Jeśli natomiast Wasza skóra lubi treściwe, kryjące podkłady i macie kłopot z ich aplikacją, to jest to produkt dla Was :)

Ja w każdym razie moje jajeczko kocham i wielbię za to, że mogę nim właściwie bez patrzenia w lusterko nałożyć podkład, podkreślić poliki różem, wymodelować bronzerem i rozświetlić w niecałe 5 minut :) 

A co polubi w nim któraś z Was okaże się już za niecałe 2 tygodnie! :))))))


środa, 18 stycznia 2012

miniaturowe tusze, czyli co noszą moje rzesy :)


Od dłuższego czasu nie kupiłam żadnego pełnowymiarowego tuszu do rzęs. 
Bo a to dostałam jakąś przypadkową miniaturkę do zakupów, a to wycyganiłam jakieś chciane maleństwo od konsultantki, a to wreszcie dokliknęło mi się coś  malutkiego na All, żeby dopełnić zakupy... ;)) 

I w końcu zebrałam się, żeby je ogarnąć i pokazać Wam, czym obecnie robię sobie rzęsy. 
(właśnie tak - robię - albowiem już około 8 klasy podstawówki uświadomiłam sobie smutną prawdę, że bez tuszu moje rzęsy nie istnieją :D)

Jakiś czas temu pokazywałam jakie rzęsy robi mi Doll Eyes Lancome'a, a teraz czas na 3 kolejne miniaturki których używam. Opisywać ich nie będę, pokaże po prostu na zdjęciach jak wyglądają na moich oczach. A jeśli będziecie miały jakieś pytania, to proszszsz. :))


Zacznę od najrzadziej przeze mnie używanego - Diorshow Extase. (klik na KWC)
Miniatura ma pojemność 4 ml, co odpowiada prawie połowie opakowania pełnowymiarowego, na allegro kosztuje ca 26zł (pełen wymiar - 10ml za 140zł).




jedna warstwa
dwie warstwy

Tusz sam w sobie zły nie jest. Nie kruszy się, jest trwały itd. Ot, chyba nie umiem do końca posługiwać się tą szczotką. Może mam do niej zbyt krótkie rzęsy, nie mam się na niej jak rozwinąć z tym obrotem i dlatego robi mi posklejane krzaczory ;)))

***
Drugi w kolejności jest Sumptuous Bold Volume od Estee Lauder (klik). Miniatura ma pojemność 2,8ml i na allegro kosztuje 7-8zł (pełnowymiarowy tusz ma 6ml i w internetowym Douglasie kosztuje 125zł)




jedna warstwa
dwie warstwy

Tutaj szczoteczka jest bardzo wygodna, tusz świetnie podkreśla oczy. Jednak używam go raczej w te dni, kiedy wiem, że będę miała możliwość ciągłego spoglądania w lusterko, ponieważ kruszy mi się na dolnych rzęsach tworząc po około 6-7 godzinach efekt niewyspanej pandy ;))

***
Najczęściej używam najmniejszego maleństwa - Inimitable Intense od Chanel (klik na KWC). Miniaturka jest naprawdę maleńka - zawiera tylko 1,2ml i kosztuje około 10zł na allegro (produkt pełnowymiarowy - 6g i około 115zł w sklepach internetowych.




jedna warstwa
dwie warstwy

Silikonowa, wygodna szczoteczka, świetne rozdzielenie rzęs, głęboka czerń. 
Mój ulubieniec zaraz po Doll Eyes, którego nic póki co nie jest w stanie przebić :)

niedziela, 15 stycznia 2012

na ciepło i na zimno, czyli weekendowe maki nudziaki ;)


w sztormową sobotę postawiłam na ciepłe rozświetlenie:

podkład - L'Oreal True Match - 02 Vanilla + Lioele Dollish Veil Vita - Gorgeous Purple
puder - Guerlain Meteorites Compact - 02 Teint Beige
- brązer/rozświetlacz - Benefit - Watt's Up
- kredka do oczu - Essence Metallics - jumbo eye pencil - 03 copper rulez!
- błyszczyk - Inglot - Sleeks Cream - 92
- tusz - Dior - Diorshow Extase


w śnieżną niedzielę natomiast było raczej chłodno:

- podkład - Missha M PC - #21
- puder - Guerlain Meteorites Compact - 02 Teint Beige
- róż - Inglot - amc 59
 - cienie - Inglot - double sp 458, double sp 456, matte 351
- szminka - Catrice Ultimate Shine - 050 Simply Rosewood 
- błyszczyk - Stila - infused with happiness
- tusz - Estee Lauder Sumptuous

p.s. jak tak patrzę na drugie zdjęcie, przycięte tuż przy końcu odrostu, to chyba zaczynam znów tęsknić za moimi naturalnie chłodnymi, ciemniejszymi włosami... ehh, cieżkie życie kobiety! ;)))

piątek, 13 stycznia 2012

L'OREAL True Match super-blendable, czyli podkład idealnie dopasowany / 02 Vanilla


Od jakiegoś czasu chodził za mną "zwykły" podkład. Nie bardzo jasny błyszczący krem BB krem, nie ciężki kompakt. Chciałam kosmetyk płynny, lekki i lekko matujący. Wybór padł na 2 co do jasności, naturalny odcień - N2 Vanilla.


Buteleczka jest porządna, z grubego szkła. Plastikowa nakrętka jest zabezpieczona naklejką, mamy więc pewność, że nikt przed nami nie maczał w nim palców :)

 

 Pompka jest wygodna, działa leciutko, w zależności od potrzeby możemy wcisnąć mocniej i dostać więcej podkładu. Jedno kliknięcie wystarcza mi na całą twarz.


 Kolor początkowo mnie przeraził, wydawał się baardzo ciemny. Jednak kontakt ze skórą zweryfikował te wrażenia :) Podkład wtapia się w nią idealne. Na dłoni skóra jest grubsza, bardziej szorstka niż na twarzy, więc tu efekt wtapiania nie jest aż tak jednoznaczny, ale i tak widać że coś się dzieje ;)

chłodne światło lampy
górne zdjęcie złapało odrobinę światła słonecznego, dolne natomiast zrobione chwilę później, gdy nadeszła chmura :)
światło słoneczne
Nałożony na moją mieszaną twarz daje satynowo-matowe wykończenie, którego właściwie mogłabym nie poprawiać pudrem. Efekt matowej buzi utrzymuje się około 3 godzin, a po przyprószeniu prasowańcem Guerlaina po mniej więcej 5 godzinach muszę sięgnąć po bibułkę matującą, jednak nie czuję potrzeby ponownego nakładania pudru :)

w cenie regularnej kosztuje około 40zł 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...